W ostatnich latach dość niszowy temat jakim niewątpliwie był kredyt frankowy, stał się popularny. Okazuje się, że informacje medialne połączone z reakcjami polityków z każdej strony, nie zawsze pozwalają poznać fakty dotyczące kredytów frankowych.

Jak to się zaczęło?

Kredyt frankowy, jak nazwa wskazuje, jest kredytem denominowanym lub indeksowanym we frankach szwajcarskich. Oznacza to, że jego wartość dla kredytobiorcy zależy od wartości franka szwajcarskiego dla niego. Innymi słowy, jeśli zarabiamy we frankach szwajcarskich to wysokość rat jest dla nas tak dotkliwa, jak dużo zarabiamy. Jeśli zarabiamy w innej walucie to na dotkliwość rat nie wpływa tylko wysokość wynagrodzenia, ale również kurs wymiany między walutą w której zarabiamy a frankiem szwajcarskim. Oznacza to, że jeśli szwajcarska waluta umocni się za bardzo, czyli kurs pary walutowej CHF/PLN wzrośnie, to będziemy spłacać więcej w złotówkach.

Banki oferowały kredyty bankowe, bo dla nich było to bardzo bezpieczne rozwiązanie. W przypadku utrzymania się wartości franka szwajcarskiego, zarabiały wystarczająco dużo na ratach. Na spadek wartości franka raczej nie zanosiło się. Szwajcaria wyróżniała się bardzo niską inflacją i niskimi oczekiwaniami wobec przyszłej inflacji. Co ważne, nawet jeśli kurs franka wzrósłby, to i tak banki były często zabezpieczone przed tym za pomocą instrumentów pochodnych. Okazało się jednak, że Szwajcaria utraciła możliwości utrzymywania stałej wartości swojej waluty. W konsekwencji kurs CHF/PLN, ale też innych par związanych z frankiem szwajcarskim, wzrósł. Przełomem był styczeń 2015 roku. Kiedy 14 stycznia za 1 franka szwajcarskiego zapłacilibyśmy ok. 3,54 zł, tak 2 dni później musielibyśmy zapłacić aż 4,33 zł. Oznaczało to bardzo wysoki wzrost rat kredytu. Temat szerzej opisano na blogu https://www.stop-frank.pl/artykuly.

Czy klienci byli gotowi na takie ryzyko?

Kredyty nominowane lub indeksowane we frankach szwajcarskich były oferowane przez doradców kredytowych jako niezwykle korzystne i opłacalne rozwiązanie. Jednak nie informowano o wielu zagrożeniach. Wskazuje się, że wobec frankowiczów doszło do masowego missellingu, czyli sprzedawania usług, które nie były dostosowane do ich potrzeb. Warto wiedzieć, że kredyt walutowy jest zazwyczaj opłacalny dla osób zarabiających w innych walutach. Jednak znaczna część frankowiczów nie zarabiała we frankach szwajcarskich, ani nie była gotowa na ponoszenie dodatkowego ryzyka.

Kłopotliwe okazały się również umowy. Były one często niezgodne ani z prawem, ani ze społeczną odpowiedzialnością banków. Zaburzony był więc wizerunek banków jako instytucji zaufania publicznego. Część z zapisów umów stała się nieważna przez odpowiednie ustawy. Na przykład niekonieczne jest dokonywanie spłaty przez wymianę walut w banku. Banki oferowały często bardzo niekorzystne spready (różnice między kupnem a sprzedażą waluty), co jeszcze bardziej pogarszało sytuację frankowiczów. Co ważne, prawodawstwo unijne i krajowe niewystarczająco zadbało o inne aspekty umów kredytów frankowych. Jednak dzięki orzeczeniom europejskich instytucji sądowniczych możliwe jest ubieganie się o swoje prawa. Obecnie skuteczna stała się pomoc Frankowiczom, którą świadczą profesjonalne kancelarie.